Rok 1685 okazał się dla króla Karola II rokiem niezwykle pechowym. Śmiertelna choroba i równie śmiertelni zapaleni do pracy medycy zapewnili mu receptę na śmierć. Gdy władca zaniemógł i dostał przypuszczalnie ciężkiego wylewu, do komnat królewskiego pałacu zawezwano dwunastu medyków.
Jak się później okazało przynieśli oni ze sobą zupełne męki i cierpienia. „Ratowanie” króla zaczęło się od podania Karolowi lewatywy i silnych środków wymiotnych. Podczas kolejnych dni ogolono królowi głowę, napełniono nozdrza tabaką i oklejano jego ciało gorącymi plastrami, które następnie zdzierali powodując ogromny ból.
- Nakłoniono Jego Królewską Mość do połknięcia antymonu, toksycznego metalu. Wymiotował, więc zaaplikowano mu serię lewatyw. Zgolono mu włosy i posmarowano czaszkę środkami wywołującymi oparzenia, aby sprowadzić w dół wszelkie szkodliwe humory - możemy przeczytać w książce Nathana Belofsky’ego "Jak dawniej leczono".
Wśród objawów po wylewie Karol skarżył się na bóle gardła, dreszcze i zimne poty. Im bardziej się skarżył tym medycy bardziej wprowadzali swoje metody leczenia.
Wśród nich należało natarcie stóp mieszaniną żywicy i gołębich odchodów. Król gasł w oczach swoich medyków. Zastosowane najbardziej wówczas zaawansowane metody leczenia, znane ówczesnej medycynie nie pomogły. Należały do nich podanie czterdziestu kropli z wydzielin „z czaszki człowieka, który nie został pochowany” oraz rozkruszonych kamieni z jelit indonezyjskiego kozła. Wielkim problemem na dworach królewskich była kwestia higieną.
- Przede wszystkim koszmarny brak higieny, co było najbardziej widoczne na dworze francuskim. Szlachetnie urodzeni potwornie cuchnęli, w zasadzie nigdy się nie myli. Wszawica była tak naturalna jak oddychanie, pojawił się nawet zawód iskaczki. Co ciekawe, obecność wszy, pcheł, czy innych insektów, nie była kojarzona przez uczonych medyków z brudem. Uczone głowy często twierdziły, że wydostają się one wprost z naszej skóry, stąd mycie może tylko ten objaw nasilić - czytamy u Belofsky'ego.
[DAWNY]1680620489793[/DAWNY]
W ostateczności postanowiono wydrążyć w królewskiej głowie otwory, by usunąć z niej złe humory. I ten sposób okazał się jednak daremny. Po pięciu dniach od rozpoczęcia niezwykłej kuracji, król wydał ostatnie tchnienie. Karol II przed śmiercią przeprosił wszystkich, że tak długo umierał. Podziękował także medykom za ich heroiczne wręcz wysiłki.
[POGODA]1680620504600[/POGODA]
[ALERT]1680620517808[/ALERT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz